czwartek, 24 października 2013

Dzień świra

Jak się człowiek spieszy, to się diabeł cieszy !!!

Opiszę Wam mój wczorajszy bardzo długi i szalony dzień. Zdarzeń w nim było co nie miara, zdarzeń, które pokazały, że panowanie nad emocjami, branie kilku oddechów w sytuacji stresowej, to najlepsze panaceum na wszystko :) 

Wstając o 4:00 nic nie zapowiadało aż takiego natłoku emocji, bólu brzucha będącego efektem dużej dawki śmiechu, podróży pociągiem na gapę, nocnego 45 minutowego spaceru do domu...

Wsiadłam do pociągu relacji Gdańsk-Warszawa o 4:51. Okazało się, że jeden z moich kolegów wyjazdu służbowego, zaspał. W związku z tym koleżanka dosiadająca się do niego kilka stacji przede mną była przekonana, że wsiadła do złego pociągu nie zastając go w przedziale ;)
Drugi kolega wsiadający na stacji poprzedzającej moją gonił pociąg, który wyjątkowo podjeżdżał  na peron inny niż zwykle. Coś było na rzeczy ;)

Podroż minęła bez większych atrakcji. Kontrola biletów, małe siku, kanapka z wędliną
i serem, hasło "pifko jasne, pifko" na stacji Warszawa Zachodnia.
Cel podróży- szkolenie. Dotarliśmy na nie bez uszczerbku na zdrowiu, z dość wysokim poziomem kofeiny we krwi i wielkim uśmiechem na buziach, bo przecież sporo się już wydarzyło od tej 4 rano a dzień zapowiadał jeszcze kilka pewnych atrakcji :)
Szkolenie bardzo ciekawe i inspirujące. Wiele znajomych twarzy, dużo buziaków i uścisków- byłam w domu :) W między czasie kolega organizował podróż powrotną bo zmieniła się nam godzina wyjazdu. Byliśmy już w tzw. "pośpiechu", bo trzeba było wyjść wcześniej, złapać ten właściwy tramwaj, znaleźć peron, kupić wodę... 
Wyszliśmy. Kolega gnał jak szalony bo przecież mieliśmy mało czasu, aż 50 min ale rozumiem że dla niektórych to może być mało ;) Z tego pośpiechu wsiadł sam do złego tramwaju
i pojechał. W tym czasie ja z koleżanką podnosiłyśmy z torowiska kobietę, która biegnąc do tego samego tramwaju przewróciła się na nie i co się okazało- skręciła kostkę w lewej nodze ;/ Podprowadziłyśmy ją do ławki, zadzwoniłam do luxmedu, bo tam miała wykupiona kartę, zorganizowałam od jakiegoś pana tabletkę przeciwbólową i podałam moją kawę do popicia. Kolega nie dzwonił, minuty płynęły a my czekałyśmy aż ktoś zabierze tę Panią do szpitala.

Emocji sporo ale przecież poddanie się im byłoby w tym momencie na naszą niekorzyść
a więc zachowuję zimną krew i działam!

Jesteśmy w pociągu. Kolega się znalazł. W przedziale jacyś panowie siedzą na naszych miejscach. Krótka wymiana zdań, ja proponuję zatem, że ktoś komuś teraz musi usiąść na kolanach ;)
Znajomy lekko się spina, że ktoś go podsiadł. Reakcje różne tak jak różni są ludzie. 
Okazuje się, że nasze bilety są z datą na przyszły tydzień haha 
Pociąg rusza. Ja zanoszę się ze śmiechu bo cała ta akcja mnie bawi i przyjmuję ją
z ciekawością co też się ma dziś jeszcze wydarzyć :0 Mój towarzysz podróży czerwienieje ze złości i lekko popada w panikę. Organizujemy nowe bilety ale jest późno i nikt z zewnątrz nie może nam ich kupić w naszym imieniu <LOL> Przez godzinę jedziemy bez biletów :) Ja wcinam część moich zapasów jedzeniowych i słucham muzyki- generalnie chill. Przecież wiem, że będzie co ma być a konduktor wie, że nie mamy biletów i zapowiedział, że sprzeda nam je jak przyjdzie z kontrolą chwilę później :)

Atmosfera się powoli rozluźnia. Już w trójkę zaczynamy żartować z wydarzeń dnia.
Ja zaczynam pisać wpis na kartkach aby uchwycić emocje, raz na jakiś czas zaśmiewając się głośno na wspomnienie wydarzeń opisanych powyżej. Widzę mojego kolegę gnającego za pociągiem i przeklinającego w słowie i myśli gdy okazuje się, że mamy złe bilety. Widzę moją koleżankę gdy wsiada do przedziału a tam nikt na nią nie czeka. Widzę siebie, która je banana i patrzy na to wszystko i ze spokojem przyjmuje te wydarzenia jako element wyjątkowego dnia.
Jako wisienkę na torcie w moim wydaniu uskuteczniam 45 minutowy spacer do domu bo nocny odjechał 3 minuty wcześniej. Ale przecież jest ciepło, pachnie jesienią, na ulicach nie ma ruchu więc maszeruję sobie pustymi, oświetlonymi, ozłoconymi od liści chodnikami
i uliczkami. Uśmiecham się do siebie bo ten dzień trwający już wtedy 20 h przyniósł mi tyle wrażeń i nauki, że jestem za niego najprościej w świecie wdzięczna :)

Pani ze skręconą kostką pewnie ostatni raz przebiegła przez torowisko- to jej nauka.
Kolega- może przestanie się wszędzie śpieszyć i weźmie oddech zanim w przyszłości pozwoli aby uszły z niego emocje w taki właśnie niecenzuralny sposób.
Ja- nadal będę pracowała nad tym aby sytuacje zewnętrzne nie wyprowadzały mnie
z równowagi.


- Będzie co ma być! 

- Pośpiech niczemu nie służy!

- Zanim coś powiesz, kierowany emocjami, weź głęboki oddech a nawet 3. Człowiek sterowany impulsem wrażeń przeprasza innych za swoje zachowanie częściej niż ten, który zachował spokój.

- Wszystkie emocje są w naszych rękach bo powstały w nas i my jesteśmy ich właścicielami. Nauczmy się nimi kierować.



Słów, które wypowiedzieliśmy nie da się cofnąć dlatego... lepiej ich nie wypowiadać ;)


Daria :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz