piątek, 25 lipca 2014

Wycofanie, nicnierobienie

Nicnierobienie to też praca ;)


Być może nieco śmiało podejmę się teraz przedstawienia Wam tematu o którym ostatnio dużo myślę a w którym wcale nie uważam się za znawcą a bardziej za badacza. Temat ten dotyczyć będzie aspektu przeznaczenia i tego czym ono jest w moim odczuciu. 

Sądzę, że każdy z Was ma na chwilę obecną wyrobione zdanie w tej kwestii a już na pewno kilka razy pomyślał o swoim życiu z perspektywy tego co jest Wam zapisane w gwiazdach vs rzeczy na które sami mamy wpływ, na zjawiska i stany które kształtujemy stale poprzez swoje wybory i decyzje.

Im więcej w życiu przeżywam i doświadczam i im więcej zastanawiam się nad, tzw. "przypadkowością"  i "łutami szczęścia", tym bardziej jestem przekonana, że słowa "Niech się dzieje wola nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba", mają wielką moc. Już teraz jest w nich dla mnie prawda i tylko prawda.  
Pochodzące od fikcyjnej walki z powieści Miguela Cervantesa Don Kichot określenie- "Walczyć z wiatrakami" nabiera też innego, głębszego wymiaru. 

Zmienia się perspektywa.

Nagle, gdy zdasz sobie sprawę, że co ma być, to będzie- stajesz się WOLNY.
Stajesz się SPOKOJNY.
Stajesz się szczęśliwszy bo wszystko co się się wydarza w Twoim życiu ma teraz nowy wymiar.

Oczywiście to my dokonujemy wyborów, podejmujemy działania, staramy się i dążymy do celu. To my ciężko pracujemy. My trwamy w przekonaniach i ambitnie podwyższamy sobie poprzeczkę. Niejednokrotnie jednak jakby na siłę robimy coś bo tak kiedyś postanowiliśmy
i chcemy być konsekwentni. Nie ważne, że idzie nam jak po grudzie i że efekty są marne. 

Walczymy!

Robimy co w naszej mocy aby udowodnić sobie i światu, że jesteśmy w stanie TO zrobić.  
Jesteśmy tak bardzo skupieni na przekonywaniu losu o słuszności naszych działań, że nie potrafimy a nawet nie chcemy odpuścić. Nie umiemy usiąść spokojnie i poczekać aż dostaniemy to co nasze, natomiast jesteśmy coraz lepsi w braniu tego co się nam w naszym poczuciu należy.
Mamy problemy z nicnierobieniem i przyjęciem obecnego stanu bo przecież my MUSIMY coś robić ,działać, tworzyć, kombinować...

A przecież jeśli uznamy, że to co nam się "udaje" i idzie "jak z płatka" jest takim bo było nam pisane, wtedy wiemy już drogą dedukcji, że jeśli coś sprawia nam wielką trudność, tzn. że jest przez nas wywalczone ale nie jest nasze.

To troszkę jak bycie lekarzem dlatego, że rodzice i dziadkowie są lub nimi byli, bycie kimś kim nie chcieliśmy być, bycie kimś kim nas uczyniono dla, tzw. naszego dobra. A może bylibyśmy najlepszymi nauczycielami biologii pod słońcem gdybyśmy posłuchali swojego wnętrza a nie ambicji rodziców? I może właśnie dlatego, że coś komuś lub sobie staraliśmy udowodnić, jesteśmy niezadowolonymi z życia "lekarzami", którzy każdego dnia patrząc 
w lustro zadają sobie pytanie: " dlaczego nie poszedłem za głosem przeznaczenia?"

Każdego dnia albo walczymy z wiatrakami albo jesteśmy na fali.
Albo kierujemy się słowami "ja chcę", "ja potrzebuję", "ja muszę to mieć" albo pozwalamy się rzeczom wydarzać i przyjmujemy wszystko "jak leci" z pokorą i spokojem.

Jeśli telefon po rozmowie kwalifikacyjnej nie zadzwonił to nie popadamy w gniew i nie rzucamy przekleństwami na prawo i lewo tylko mówimy sobie "widać jest dla mnie coś lepszego".
Gdy w sklepie nie ma naszego rozmiaru butów a wszystkie fajne promocje dotyczą rzeczy które nas nie interesują, to nie wychodzimy sfrustrowani ale stwierdzamy, że "mamy przecież 10 par innych butów a te ciuchy nie są nam potrzebne a są jedynie zachcianką."
W momencie gdy znajomość z kimś, kogo uważaliśmy za przyjaciela, zaczyna się komplikować i czujemy, że nasze drogi się lekko rozchodzą... możemy na siłę walczyć, starać się i zabiegać, czując się z każdą kolejną próbą rozmowy coraz gorzej z samymi sobą albo możemy dać przestrzeń tej znajomości i poczekać na działania z drugiej strony.

Całe życie możemy walczyć o naciągane znajomości, o ludzi którzy się nami nie interesują 
a jedynie"zapychają" nami swoje luki czasowe, o zawody marzeń naszych bliskich, 
o zachcianki i kaprysy.

Możemy też odpuścić. 
Poczekać.  
Nie robić z TYM nic.

Bo przecież to co ma być- będzie, czy z naszą wolą czy bez niej!


Życzę Wam i sobie samej, pokory wobec darów losu
i szacunku do faktów.

Daria :)