czwartek, 12 marca 2020

Wzorce rodzinne a życie "po swojemu"


Nie pisałam bloga kilka lat. Przyczyn można upatrywać wiele ale główna to czas.
Od ostatniego wpisu ja to inna ja, ani lepsza, ani gorsza, po prostu inna.
Z większym bagażem doświadczeń, kolejnymi przemyśleniami, odhaczonymi związkami, które wykreowały mnie taką jestem Tu i TERAZ.

Wzorce rodzinne a życie "po swojemu".
Temat można rozbudować jak wierzę z klocków lego albo wyciągnąć kilka wniosków, które wypływają z mojego życia, obserwacji żyć innych istot, płyną mądrością z publikacji psychologicznych czy tych z działu "egoteryka".
Gdziekolwiek nie poszukamy, pamiętajmy, że wszystko to ma gdzieś swój początek a tym początkiem jest doświadczenie.
Jako dorosła kobieta czasem zastanawiam się na ile moje życie jest moje a na ile jest to życie, które podpatrzyłam u moich rodziców i na tyle się z nim utożsamiłam, że uważam iż jest ono moje.
Ile we mnie jest mnie i tego jak chcę żyć, jak myśleć, jak kochać, jak doświadczać a ile we mnie schematów z domu, szkoły, podwórka, pracy?
Jak bardzo znam siebie i na ile potrafię ocenić co jest tym co ja uważam a co uważam bo ktoś powiedział, że tak jest...

Dziecko chłonie jak gąbka, nie tylko języki obce ;-) Jeszcze mocniej chłonie emocje rodziców i ich zachowania. Uczy się jak żyć, jak czuć, jak myśleć nie poprzez swój filtr a poprzez obserwację środowiska w którym dorasta. Co ważne dziecko nie używa swojego filtru nie dlatego, że nie chce ale dlatego że jeszcze go nie ma, jeszcze go tworzy.
Taki mały człowiek utożsamia się ze wszystkim co go otacza, z każdym dobrym i złym słowem. Problem w tym, że zgodnie ze współczynnikiem pozytywności, który jest bardzo istotny w odczuwaniu sukcesu i pozytywnego nastroju, proporcja pozytywnych i negatywnych sygnałów: emocji, naszych dziecięcych interpretacji czy słów, musi wynieść 3:1 abyśmy czuli się dobrze. Zgodnie ze współczynnikiem Losady (ten aspekt badali Barbra Fredricksonn i Marciel Losada stąd jego nazwa) na 1 negatywną emocję potrzeba 3 dobrych aby zniwelować jej moc i poczuć się dobrze.
Wiedząc to myślę sobie- jak wiele trzeba usłyszeć i przeżyć w życiu pięknych chwil aby wymazać z pamięci negatywne uczucia, które odczuwaliśmy jako dziecko. Ile trzeba włożyć własnej pracy w to aby przestać czuć się złym dzieckiem, błędem rodziców...
Ten aspekt świetnie według mnie przedstawia film Koterskiego "7 uczuć"- bardzo polecam każdemu, bez względu na to czy ma dzieci czy wie, że kiedyś też był dzieckiem.

Stąd też moje pytanie o wzorce rodzinne a naszą tożsamość, tożsamość dorosłego człowieka, który kiedyś był dzieckiem. Czasem bardzo kochanym, wychuchanym wręcz zamkniętym pod parasolem nadgorliwego rodzica, który już zapomniał jak sam chciał jako dziecko decydować o tym co zje, jak się ubierze, z kim się spotka, kogo lubi a kogo nie lubi.
Ktoś z nas może wspomina swoje dzieciństwo jako traumę: zero czułości, ciągłe pretensje, wysokie wymagania. Czy da się być wtedy dorosłym, który zna te uczucia? Czy ktoś kto nie usłyszał żadnego słowa pochwały ani nie poczuł aprobaty od swoich autorytetów i nauczycieli czyli rodziców, potrafi być inny niż oni? Czy można być ciepłym i dobrym dla siebie samego, jeśli o sobie słyszało się tylko złe rzeczy? Czy można uważać, że dorosły człowiek jest dojrzały tylko dlatego, że wskazuje na to jego wiek? Czy DDA zawsze będzie DDA (dzieci dorosłych alkoholików)?

Patrząc na to co widzę pośród moich znajomych, co widzę u siebie, co czytam, co słyszę- można bardzo bardzo wiele ale pod kilkoma warunkami:
- zauważasz, że nie żyjesz po swojemu i postanawiasz coś z tym zrobić
- szukasz mądrzejszych ludzi od siebie aby mogli Ci pomóc odnaleźć siebie w sobie
- działasz na wszelkie możliwe sposoby- nie szukasz kolejnych wymówek a zaczynasz szukać rozwiązań
- bierzesz odpowiedzialność za swoje słowa, czyny, decyzje i nie obwiniasz innych za swoją sytuację
- pomimo chwil trudnych, czucia się jak kupa, poczucia niesprawiedliwości i potrzeby ataku w odpowiedzi na niewygodną prawdę- nie zbaczasz z trasy
- szukasz sprzymierzeńców
- krok po kroku odkrywasz siebie

Nie ma nic złego w tym, że zaczynasz żyć inaczej niż Twoi rodzice.
Nie ma nic złego w tym, że nie lubisz jedzenia które oni lubią.
Nie ma nic złego w tym, że masz swoje zdanie, które jest inne niż ich.
Nie ma nic złego w tym, że musisz powiedzieć NIE któremuś z rodziców.
Nie ma nic złego w tym, że masz inne potrzeby, inny światopogląd, inną wizję życia, niż oni.

Kochaj ich dalej, ubóstwiaj ale pozwól sobie żyć po swojemu.
Weź to co Cię wzmacnia ale pozostaw to co odcina Ci skrzydła.
Przecież nie możesz zakładać, że tylko gdy będziesz myśleć i działać jak oni, będziesz sobą.

Bycie sobą to chodzenie swoją ścieżką, szanowanie swoich własnych wyborów ale przede wszystkim słuchanie swoich potrzeb.

Każde dziecko jest jak xero tego co wyniosło z domu. Czasem mniej, czasem więcej. 
Czasem jesteśmy tego świadomi a czasem wydaje nam się, że żyjemy inaczej.
Czasem tak jest a czasem nie ;-)

Na pewno co warto, to zaobserwować ile Ciebie jest w Tobie i na ile Twoje życie składa się z wartości rodzinnych, które jako dorosłego człowieka, Cię napędzają ku życiu a ile jest tych, które trzymają Cię w klatce.


Na ile my to my a na ile my to wszystko to co usłyszeliśmy o sobie od ważnych dla nas osób. Nie mam tutaj skali, nie posłużę się żadnymi badaniami. 
Sami oceńcie ile macie w sobie siebie a ile Wam wmówiono.
Czy naprawdę działasz jak lubisz czy tak jak Ci powiedziano, że należy działać?
Czy żyjesz swoim życiem czy tym które znasz z domu?
Czy starasz się zderzyć z niewygodną prawdą o tym, że nie bierzesz odpowiedzialności za swoje życie?

A może wiesz kim jesteś.
Wiesz co dla Ciebie ważne.
Pomimo tego, że nikt Ci nie mówił "Kocham Cię" , Ty mówisz.
Chociaż nie masz w rodzicach wzoru do naśladowania, to Ty chcesz takim wzorem zostać.

Ile ludzi tyle historii ale co człowiek to jego historia rodzinna.

Życzę nam czasu na odkrycie w sobie małego dziecka i zapytanie go o to kim chce być, jak chce żyć, jak się czuje, czego się boi, co i dlaczego chce udowodnić światu.
A najważniejsze aby w tym czasie rozmowy ze swoi wewnętrznym dzieckiem pojawiły się słowa "Kocham Cię i akceptuję Cię takiego jakim jesteś bo jesteś bezcenny i najważniejszy"

P.S. W takiej rozmowie z wewnętrznym dzieckiem, przyda się mieć pod ręką chusteczki...



Pięknego dnia dla wszystkich,

Daria



Foto: internet

wtorek, 22 września 2015

Samotność to stan umysłu.

Samotność to stan umysłu.

Wokół nas mnóstwo ludzi. Otaczają nas oni z każdej strony: dom, szkoła, praca, ulica, centrum handlowe, kościół, szpital, siłownia, lotnisko, ONI są wszędzie. Większości nie znamy i nigdy nie poznamy. Tych którzy pojawiają się na chwile w naszym życiu zapamiętamy lub nie. Bo można zapamiętać koleżankę z ławki szkolnej ale nie koniecznie zapamiętamy panią z banku, która otwierała nam w banku kolejne już konto. 
Bo za każdym człowiekiem kryje się jakaś historia i jakieś wrażenia. Tam gdzie te emocje były większe pojawia się pamięć, tam jest pewien punkt odniesienia. Dlatego zapamiętujemy miejsca, ludzi, wydarzenia, nadajemy im pewien stosunek emocjonalny i tym samym tworzymy swój obecny świat.
Zapamiętujemy ludzi, którzy w jakiś sposób na nas wpłynęli. Mogły to być rzeczy radosne
i ważne lub równie ważne ale smutne. W tych chwilach Ci którzy nas otaczają stają się naszą rzeczywistością, współtworzą naszą teraźniejszość.
Można by powiedzieć, że to właśnie wszyscy Ci ludzie, bliscy i dalsi, znani lepiej lub gorzej, mogą sprawić, że doznamy lub nie, uczucia samotności. 
Nie nie nie! 
To nie do końca jest tak. To nie ilość ludzi wokół lub ich brak, sprawi że tak będzie. To nie ten tłum da nam poczucie, że jesteśmy kochani i najważniejsi. Wszelkie stany, które w nas się narodzą, wynikać będą tylko i wyłącznie z naszego odczucia, z naszego przeżywania
i naszego myślenia. Możemy nie czuć się samotni w pustym autobusie a czuć się tak w domu pełnym ludzi. Możemy mieć kochającą rodzinę i grono przyjaciół a będziemy samotni. Wszystko zależy bowiem od dostrzegania, doceniania i odczuwania. Jeśli nie widzimy wszelkiego dobra które nas otacza, piękna którego doświadczamy, to choćby nam rzucano płatki róż pod nogi my będziemy niezadowoleni bo "coś nam pod tymi nogami leży".

Jeśli będziemy samotni w swoim wnętrzu żadne zewnętrzne bogactwo szczęścia prawdziwego nam nie da. Bo czym są wszelkiego rodzaju zbytki typu piękny dom, luksusowy samochód, ładnie prezentująca się żona czy przystojny mąż, jeśli nie stoi za tym wartość
w postaci uczucia miłości i wdzięczności z posiadania tego?
Oczywiście można tak funkcjonować i zapewne wiele osób tak właśnie żyje ale nie o tym teraz mowa.
Pytanie brzmi: czy my tak chcemy żyć a może tak żyjemy? Samotnie. Zamknięci na dobro które chcą dać nam bliscy, dalecy od ciepła tych którzy chcą nas nim obdarzyć, nieczuli na dobro i piękno.

Samotność której doświadczają ludzie jest stanem umysłu, poczuciem pustki w świecie pełnym wszystkiego. 

Czy mówisz że kochasz? Czy Twoi bliscy wiedzą że są ważni? Czy doceniasz to co masz?
Czy wiesz że nie jesteś sam ze swoimi problemami i czasem wystarczy poprosić o pomoc?
Czy wiesz że zasługujesz na to aby Cię szanowano i liczono się z Twoim zdaniem?
Czy wiesz że zadbać najpierw musisz o siebie aby móc wydajnie dbać o innych?

Czy czujesz się szczęśliwy?
A może jesteś samotny i chcesz coś z tym zrobić?

Pytania są bardzo ważne a najważniejsze gdy chcesz poznać prawdę o sobie samym.




Życzę Wam i sobie pełni dobrostanu i uczucia miłości.

Daria :)
 

piątek, 31 lipca 2015

Niespodziewane przychodzi niespodziewanie!

Niespodziewane przychodzi niespodziewanie!


Nigdy nie wiesz co przed Tobą. Nigdy nie wiesz jakie niespodzianki ma dla Ciebie los.
Nie wiesz czym zaskoczy Cię nowy dzień i jakie przyniesie emocje i wydarzenia.
Mowa tu o tych bardzo pozytywnych ale też o tych, które mają być dla nas nauką, chwilą do refleksji, chwilą smutku, zadumy czy odczuwanej samotności.
Nasze życie to koktajl tego co nas pozytywnie nastraja i daje wiarę w lepsze jutro oraz tego co sprawia, że nie chce nam się wychodzić z łóżka i każdą rzecz widzimy w kolorach szarości.
Oczywiście wszystko to jest nasz odbiór i koloryt emocji, które danej rzeczy nadamy ale są momenty w których jako "ludzie" nie potrafimy powiedzieć sobie że będzie dobrze i że to co się dzieje ma sens. To wszystko jest jednak potrzebne, kontrast jest potrzebny aby potem móc ujrzeć światełko w tunelu naszego samopoczucia.

Dziś jednak chcę zwrócić Twoją uwagę na aspekt pozytywny, na jasną stronę, na szklankę pełną do połowy.

Zastanów się przez minutę, poszperaj w pamięci, przypomnij sobie chwile, w których los Cię miło zaskoczył? W których stwierdziłeś, że ktoś tam na górze dba o Ciebie i Twoje dobro? Przywołaj momenty, w których rzeczy same się rozwiązywały, układały. W których pojawiali się ludzie, możliwości, w których działy się Twoje prywatne CUDA. 
Nie widzisz ich? Na pewno są takie rzeczy, poszukaj głębiej.

Zdarza się, że idziesz ulicą i jeden uśmiech nieznajomej osoby zmienia Twój cały dzień. Zdarza się, że jedna załatwiona sprawa w urzędzie porusza lawinę pozytywnych sytuacji.
Zdarza się, że poznanie jednej osoby otwiera Ci drzwi do kariery.
Zdarza się, że pomyślałeś o dawno nie widzianej osobie a ona do Ciebie dzwoni chwilę później albo spotykasz ją gdzieś całkiem "przypadkiem".
Zdarza się, że informacja na którą czekałeś okazuje się być jeszcze lepsza niż zakładałeś.

Takich "zdarza się" mogłabym wymienić więcej a Ty mógłbyś/mogłabyś dodać kolejne przykłady z życia.
Bo to wszystko się dzieje. Niespodziewane przychodzi do nas w najmniej oczekiwanym momencie, dając nam obraz tego, że wszystko jest możliwe. Czasem trzeba poczekać albo po prostu być otwartym na to co daje nam los właśnie dziś.

Zawsze mamy możliwość nie skorzystać z okazji która nam się pojawia. 
Zawsze mamy prawo wyboru.
Zawsze możemy poczekać na kolejną szansę, wierząc że ją otrzymamy.

Jeśli jednak coś się pojawia, tzn. że byliśmy na to gotowi.
Przyszło do nas bo chcieliśmy tego, wysłaliśmy pragnienie, mniej lub bardziej świadomie a teraz dostajemy, czasem nawet z nawiązką :)

Dostajemy najczęściej gdy sami dajemy :) A to dlatego, że natura lubi równowagę!
Jeśli bezinteresownie dzielimy się tym co mamy, otrzymujemy.
Jeśli jednak liczymy na wiele, możemy się przeliczyć.
Natura lubi czystą intencję.



Nigdy nie wiesz czym jest jutro. I dobrze bo czekałbyś na nie a czekając traciłbyś kontakt z rzeczywistością i tym co teraz.

Daria :)

czwartek, 18 czerwca 2015

Podejowanie decyzji- kiedy nie warto tego robić

Wyczucie "idealnego" czasu na podjęcie decyzji, to nasza gwarancja sukcesu!

Napisałam kiedyś na facebooku takie słowa: 

Nie podejmuj decyzji: w złości, gdy jesteś niewyspana/y ani "na głodnego". Te trzy rzeczy nie sprzyjają logicznemu myśleniu a pomogą nam w  znalezieniu problemu tam gdzie go nie ma oraz w wyolbrzymieniu rzeczy wątpliwego znaczenia.

Dziś chciałabym tę myśl trochę rozwinąć ponieważ nadal uważam ją za prawdziwą oraz
w czasach gdy żyjemy szybko i w dużym napięciu emocjonalnym (wytwarzanym na wielu płaszczyznach) te czynniki wyjątkowo mocno nas dotykają.

Myślę sobie o tym, jak wiele agresji może wzbudzić w sobie człowiek w stosunku do drugiego człowieka i jak bardzo ludzkie emocje wpływają na nas samych: ich miłość, żal, tęsknota, oczekiwania... 

Myślę sobie o tym, jak bardzo można kogoś skrzywdzić wyciąganiem pochopnych wniosków, stawianiem tez, stereotypami...

Myślę sobie o tym, jak zranić można kogoś tylko dlatego, że jesteśmy źli na cały świat, że coś nie poszło po naszej myśli i jak mocno to przekłada się na najbliższe nam osoby: partnerów, rodziców, osoby które są "akurat" w pobliżu.

Myślę sobie o tym, że człowiek zmęczony jest marudny, zaczepialski, wybredny i złośliwy. Zmęczenie sprawia, że wiele rzeczy mu się nie podoba, choć zazwyczaj nie ma z nimi problemu. Nagle zupa jest za słona choć zawsze dobrze smakowała taka wyraźniejsza, słońce za mocno świeci aby iść na spacer a okulary nie pasują do stroju i... Bo człowiek niewyspany jest troszkę jak rozkapryszone dziecko- żadna zabawka nie jest dobra a żadna zabawa nie potrafi zająć jego uwagi na więcej niż kilka minut ;)

Myślę sobie o tym, że sama gdy jestem mocno głodna, to nie tylko burczy mi w brzuchu
i czuję spadek energii ale trudniej jest mi się skupić na tym co właśnie robię, ucieka mi koncentracja. To nie jest 100% uwagi a jakieś 80% gdzie pozostałe 20% to tworzenie
w głowie menu ;) Człowiek głodny myślami jest już przy stole i je swoje ulubione danie, delektując się jego smakiem. Nie jest obecny tak jak byłby gdyby był najedzony i szczęśliwy. 


Żadna z tych 3 sytuacji nam nie służy- ani pod względem wydajności, otwartości na zmiany, koncentracji, empatii, pracowitości ani też pod względem zdrowotnym. Człowiek zestresowany częściej choruje i jest trudniejszy do życia niż ten zadowolony. Człowiek zmęczony jest po prostu zmęczony a człowiek głodny, ciałem jest z nami ale jego uwagę bardziej podświadomie przykuwa pora obiadowa niż planowanie wyjazdu wakacyjnego
z uwzględnieniem wszystkich szczegółów wycieczki.

Jeśli macie inaczej to bardzo dobrze, gratuluję Wam i Waszemu otoczeniu :) 

Jeśli jednak macie którekolwiek z w/w stanów, możecie odetchnąć z ulgą, nie jesteście sami ;) Z podejmowaniem ważnych decyzji poczekajcie więc do momentu gdy będziecie najedzeni i wypoczęci. Jeśli macie natłok spraw na głowie i wypoczynek Wam nie grozi to pamiętajcie
o tym aby chociaż nie być głodnym :) 

Natomiast jak jesteście źli, nie pomoże pełny żołądek ani wyspanie. Zła energia przyciąga tylko złą energię, tworzy czarne scenariusze, wyolbrzymia rzeczy błahe i buduje napięcie. Wtedy nie warto podejmować żadnych decyzji, szczególnie tych które mogą zaważyć na naszej przyszłości, relacjach z ludźmi, pracy.

Głęboki oddech, spokój myśli, słuchanie potrzeb serca a nie opinii publicznej, pełen brzuch
i zrelaksowane, wypoczęte ciało- wtedy każda decyzja będzie początkiem naszego sukcesu!


I tego właśnie Wam i sobie życzę,

Daria :)

piątek, 15 maja 2015

A czas i tak upłynie...

Czas nie czeka na nikogo.


Wpis ten dotyczyć będzie tego co dotyka mnie, Ciebie, Jego, Ją czyli tak naprawdę wszystkich nas żyjących obok siebie, ze sobą, przy sobie.

Jedną z bardzo ludzkich rzeczy, która nas łączy, jest pojęcie czasu.
Czasem kojarzy się on nam z jego brakiem, z przemijaniem, z naszym wiekiem, wspomnieniami, czasem z marzeniami i planami- ile ludzi tyle możliwych odniesień.
Nie jest jednak moim celem wyszukiwanie porównań a skupienie się choć przez chwilę na tym czym ten czas może być i jak ważne, w pełnym przeżywaniu życia, staje się łapanie chwil i wypełnianie ich tym co dla nas dobre.

Żyjemy w pędzie! Większym, mniejszym, wywołanym innymi ludźmi lub nami samymi. Podłączamy się do wielkiej machiny, która nadaje naszemu czasowi, naszym dniom i latom kierunek realizacji celi i zadań. Planujemy, marzymy i wszystko przekładamy na czas.
Chcemy za 5 lat być kierownikami wielkiej firmy, mieć 2 dzieci i wielki dom z ogrodem. Chcemy mieszkać w ciepłym kraju, być zabezpieczeni finansowo, móc się pochwalic szybkim samochodem czy piękną żoną czy przystojnym mężem. Jako że na dobre materialne musimy zapracować, to pracujemy dużo i jeszcze więcej. Odkładamy na później nasze pasje, nasze mniejsze marzenia bo przecież gonimy te wielkie rzeczy a czujemy, że czas mija. 

Pewnego ranka budzimy się i z przerażeniem stwierdzamy, że czas nam ucieka, przecieka między palcami a my tak mało zrobiliśmy ze swoim życiem i że jeszcze tak daleka droga przed nami aby być tam gdzie chcemy być. Nie cieszą nas małe sukcesy, nie doceniami sami swojej codziennej pracy bo nie możemy już teraz zjeść wisienki z naszego tortu życia.

W całym tym zabieganiu i byciu zbyt małym na wielkie rzeczy zatracamy siebie. Odchodzimy od tego co dla nas dobre, co sprawia, że jesteśmy radośni. Nie pamiętamy już jak dobrze wpływają na nasze samopoczucie długie spacery po lesie- nie mamy na nie czasu.
Nie pamiętamy już jak nasze ciało odżywa gdy biegamy 3 razy w tygodniu o wschodzie słońca- nie mamy na to czasu.
Nie pamiętamy że filiżanka porannej kawy wypita w łóżku smakuje lepiej niż każda inna wypita w pośpiechu- nie mamy na to czasu.
Nie pamiętamy że kochamy oglądać filmy na wielkim ekranie bo już na to nie znajdujemy czasu.

Nie twierdzę, że łatwo jest pogodzić życie rodzinne z pracą i pasjami.
Nie twierdzę, że dorosłe życie jest bezstresowe i można sobie robić wszystko na co nam najdzie ochota.
Nie twierdzę, że wszyscy ludzie gonią i nie dbają o to jak spędzają swój czas.

Uważam, że są rzeczy ważne i ważniejsze ale najważniejsze jest nasze samopoczucie wynikające z tych ważnych lub ważniejszych rzeczy.
Uważam, że czasem podejmujemy się pewnych zobowiązań i tkwimy w nich, brniemy w nie na ślepo i w między czasie zapominamy czego tak naprawdę chcemy od swojego życia. Zapominamy że kochamy długie kąpiele w wannie bo sobie na nie już nie pozwalamy.
A przyczyn tego może być tyle ile jesteśmy sobie w stanie sami wymyślić, chociażby oszczedności na rachunkach za wodę.

Kiedyś po pracy lubiliśmy poczytać książkę, teraz wolimy telewizor.
Kiedyś po pracy chodziliśmy na spotkania ze znajomymi, teraz wolimy zostać w domu
i odpocząć od ludzi.

A czas tak szybko mija, na nikogo nie czeka. Nie robimy tego co lubimy dziś bo mówimy sobie że zrobimy to jutro. A jutro jesteśmy zmęczeni, znużeni, zabiegani i jedyne co nam pozostaje to przełożyć swoje małe przyjemności na inny termin.

Czasem trzeba się zatrzymać i zadać sobie kilka pytań.
Czy jestem szczęśliwa/y?
Czy moje dni dają mi radość i czy robię to co zawsze chciałam/em robić?
Czy znajduję czas na swoje hobby aby potem móc dzielić się tym szczęściem z innymi?
Czy nie znajduję wymówek dla swojego lenistwa?
Czy dbam o siebie i wykorzystuję w pełni swój potencjał?
Czy dostrzegam to jak wiele już w życiu osiągnąłem/ęłam?
Czy jestem świadomy tego że moje życie trwa tu i teraz?
Czy wiem że czas minie, ze mną czy beze mnie?

Doba ma 24 h. Dla jednych to za mało, innym się dłuży. 
Bywa że brak nam czasu na dobry domowy obiad bo nakładamy sobie na głowę tak wiele obowiązków, że czasu po prostu nam brakuje. Brakuje nam go bo obiad nie stał się naszym priorytetem, wybraliśmy coś innego. I tak może być, ze wszystkim co nas dotyka.

Nasz czas to nasze wybory a nasze wybory to nasze życie.

Życzę sobie i Wam świadomego przeżywania każdego dnia i wyciągania z niego tego co dla nas najlepsze i co sprawi że wieczorem zasypiać będziemy z uśmiechem na buzi.

Daria :)

sobota, 4 kwietnia 2015

Poczucie winy

Poczucie winy vs. oczekiwania osób 

trzecich.



Poczucie winy to stan którego raczej nikt nie lubi a który znany jest większości z nas. Stety czy niestety tak jest i ważne aby być świadomym dlaczego się on w nas pojawia, gdzie jest jego źródło i na ile jest on naszym tworem a na ile jest nam ofiarowany. A to wszystko po to aby pojawiał się w nas coraz rzadziej a w konsekwencji mógł zniknąć na zawsze z naszego życia


Poczucie winy wywołuje nie tyle nasz brak działań, konsekwencji w tym czego się podjęliśmy, zaniedbanie czy nadgorliwość a osoby trzecie nakładające na nas swoje oczekiwania i założenia. To ich podejście do nas, to czego się po nas "spodziewali" i co sobie sami "założyli" sprawia, że w momencie gdy jest inaczej niż w ich planach i przekonaniach, my stajemy się tymi którzy ich rozczarowali, zawiedli, itp.


Poczucie winy i rozczarowania często pojawiają się w nas nie dlatego, że coś zrobiliśmy źle, co najważniejsze, nie dlatego że jesteśmy źli ale dlatego, że czujemy, że ktoś tak o nas myśli 
i może nawet nam to powiedział. Oczywiście musi być to na tyle bliska nam osoba, że wzięliśmy to do siebie, przejęliśmy się tym i w to uwierzyliśmy. 

Bywa, że naprawdę zrobiliśmy coś "nie tak" i warto wtedy się zreflektować i naprawić błąd. Co innego jednak gdy poczucie winy ktoś chce nam "włożyć do głowy" na podstawie argumentów typu:
"bo ja sądziłam/em że Ty jesteś TAKI i OWAKI, że zrobisz TAK czy SIAK, bo ja uważałam/em że zachowasz się w Ten czy INNY sposób a Ty postąpiłeś TAK."

To TAK czy SIAK wszystko zmienia! Pokazuje, że ten nasz ktoś wyszedł w swoim myśleniu, postzreganiu nas, z założenia, z góry coś sobie wymyślił i czegoś oczekiwał, nie dając przestrzeni na to co się wydarzy, nie przyjmując innej opcji niż ta którą on sobie wymyślił.

Świadomość, że to czyjeś oczekiwania wpływają tak mocno na nasze poczucie wartości 
i komfort psychiczny (w tym przypadku zaniżając obie te sfery), powinna dać nam poczucie ulgi, zdjąć z nas ciężar "nie nadążania za czyjąś wizją". Świadomość tego, że w wiekszości przypadków nie jesteśmy winni całego zła tego świata a problem jest tak naprawdę po stronie osoby która czegoś od nas wymagała, coś sobie założyła z góry, stworzyła swój scenariusz i  nie wsadziła nas w swój szablon postrzegania sytuacji i zachowań, które są według niej "właściwe".

Nasze zadanie to pamiętać, że osoby z którymi przebywamy, mają na nas wpływ, że ich emocje, ich braki, ich oczekiwania i uczucia wpływają na nas i jedynym parasolem ochronnym na to wszystko co jest ICH, jest nasza świadomość tego jak przebiega proces wzbudzania w nas poczucia winy. Pamiętanie o tym, że poczujemy się tak tylko wtedy, gdy sami na to przyzwolimy. Gdy dopuścimy do siebie myśl, że znów kogoś rozczarowaliśmy jeszcze przed pomyśleniem o tym, że "jest jak jest" dlatego, że ten ktoś nie dał nam szansy i stworzył nas bez nas samych w swoich wyobrażeniach.

Nie dajmy się więc zwariować, pamiętajmy kim jesteśmy i róbmy wszystko na 100%. Bądźmy świadomi jak wyjątkowi jesteśmy, właśnie tacy jacy jesteśmy i o tym, że każdemu należy się szansa przedstawienia się takim jaki jest a nie takim ja my chcielibyśmy aby był. Wszystkich nie zadowolimy. Każdy człowiek ma swoje wizje na to jak powinien wyglądać idealny świat. Wszędzie są ludzie, którzy chcą dla nas dobrze ale zapominają zapytać co jest według nas dla nas dobre.

Bądźmy wobec siebie wymagający bo to pozwala nam się uczyć i stawać lepszymi ale nie obwiniajmy się za to, że nie wpasowaliśmy się w czyjś wizerunek "idealnego partnera/partnerki, kolegi/koleżanki... Bądźmy najlepszą wersją siebie i cieszmy się gdy ktoś docenia nas takimi jakimi jesteśmy, sami doceniając innych za to jacy są gdy są sobą :)


Bo oczekiwania mogą zniszczyć wiele pięknie zapowiadających się przygód.

Daria :)

niedziela, 29 marca 2015

Wybór- najlepszy gdy jest świadomy.

Wybór- najlepszy gdy jest świadomy.


Życie to ciągłe wybory. Począwszy od tego co zjemy na śniadanie, poprzez to co na siebie założymy danego dnia, do jakiej pracy pójdziemy, kiedy pójdziemy na drzemkę, ile wydamy pieniędzy na wakacje, po wybór partnera/ki, kolor samochodu, kompana do seansów kinowych czy przyjaciela- nic tu nie jest dziełem przypadku. 
Dla jednych szklanka będzie pełna a dla innych pusta, jedni będą łapać się całe życie negatywnych emocji a inni będą emanować optymizmem. Ci którzy chcą i walczą o lepszy nastrój poprzez zakopywanie swojego emocjonalnego dołka, będą obcować z tymi którzy nadal będą kopać i kopać... A efekt szklanki czy samopoczucie to też kwestia wyboru.
Być może brzmi to kuriozalnie ale to zawsze nasze nastawienie deprymuje sytuację, bo zawsze można spojrzeć dwojako- szukać pozytywów i następnie wyciągać wnioski na przyszłość lub doszukiwać się braków i blokad.

A według mnie wszystko co powinniśmy dla siebie zrobić, to dbać o każdy pojedynczy dzień. Skupić się na tym aby był on pełen dobrych wrażeń i emocji, budować dobre myśli i relacje
z ludźmi. Marzyć i bujać w obłokach ale i bardzo mocno stąpać po ziemi tu i teraz, właśnie dziś. Nie czekać z lepszym humorem do jutra czy za tydzień, nie szukać wymówek dlaczego dziś wolimy narzekać i złorzeczyć, nie doszukiwać się problemu tam gdzie go nie ma.

Wszystko co nas otacza, jednocześnie na nas wpływa.
Wszystko czego doświadczamy, a co dopuszczamy wystarczająco blisko do siebie, aby to kształtowało nasze emocje, zmienia nas.
Wszystko w co się zaangażujemy sprawia, że zachodzi w nas jakaś transformacja. 

Ludzie z którymi obcujemy kształtują nas, czy jesteśmy tego świadomi czy nie. Przejmujemy emocje poprzez tzw. neurony lustrzane i nawet jeśli byliśmy super uśmiechnięci i pozytywni, to w kontakcie z pesymistą nagle możemy odczuć spadek energii i niemoc sprawczą. Mówimy wtedy o wampirach energetycznych, którymi mogą okazać się obcy dla nas ludzie 
a z którymi mieliśmy chwilowy kontakt a czasem nawet nasi znajomi.
I właśnie wtedy zaczynają się schody. Wtedy gdy mamy w gronie znajomych ludzi którzy
z nas "czerpią" energię, sprawiają że nasz akumulator się rozładowuje a poziom zadowolenia spada do zera. 

Co wtedy? Czy mamy prawo takie osoby "odciąć"? Czy mamy prawo nie chcieć z nimi utrzymywać kontaktu? Czy nie stajemy się wtedy sędziami, katami? Przecież zdajemy sobie sprawę z faktu, że sami nie lubimy być sądzeni.
Takie pytania mają prawo pojawić się w naszych głowach. Nie jest zły jednak też ich brak, gdy w momencie odczuwania dyskomfortu, spowodowanego czyjąś obecnością, postanowimy nie "dopuścić" tej osoby blisko siebie. Tyle ile ludzi, tyle odczuć i sposobów działania a każdy jest prawdziwy na swój sposób.

Sądzę że jednak najważniejsze to być spójnym z samym sobą i czuć spokój gdy podejmie się decyzję, jakakolwiek by ona nie była. Bo my, jako świadomi ludzie, na pewno mamy zawsze prawo a nawet i obowiązek, dbania o swoje dobro, swój komfort i rozwój, swoje pozytywne samopoczucie. Dlatego też jeśli chcemy widzieć jakąś zmianę w ludziach, bądźmy sami tą zmianą. Łapmy się tego co jest dla nas dobre i co nas rozwija a uciekajmy od tego co ciągnie nas w dół i podcina skrzydła.
Dokonujmy świadomych wyborów tego gdzie i z kim jesteśmy, kształtujmy swój każdy dzień poprzez pozytywne nastawienie i ludzi którzy w nas wierzą i są od nas w czymś lepsi i mogą nas czegoś nauczyć :)



Rozkładajmy szeroko skrzydła i bądźmy panami naszych emocji bo to one kształtują nasz cały dzień.


Daria :)