wtorek, 25 lutego 2014

Akceptacja

Od akceptacji wszystko się zaczyna!

Tak sobie patrzę na ludzi i nasuwa mi się spostrzeżenie jak niezwykle ważne w naszym obecnym życiu jest poczucie akceptacji osób nam najbliższych i często będących z nami od zawsze. Myślę też o tym jak bardzo głębokie korzenie ma to uczucie i jak mocno one mogą sterować naszymi zachowaniami nawet bez naszego świadomego działania. Jak znacząco odczuwanie miłości rodziców, rodzeństwa, rodziny bliższej i dalszej kształtuje nas samych i nasze postrzeganie świata. Jak głęboko kieruje naszymi relacjami z tymi którzy są w naszym otoczeniu i tym kogo z zewnątrz do tego kręgu dopuszczamy.

A wszystko zaczyna się w momencie naszych narodzin

Razem z tą wyjątkową dla nas chwilą rozpoczyna się nasza podróż w rodzinie, która albo na nas czekała i jeszcze na podbrzusze matki przelewała swoją miłość albo trafiamy do rodziny, która nie była jeszcze na nas gotowa. Niektórym może być troszkę przykro, że np. jesteśmy dziewczynką a nie chłopcem. Po naszym pojawieniu się na tym ziemskim padole mogliśmy trafić do rąk obcych genetycznie ludzi ale tak bardzo nas potrzebujących, że akceptowali nas zanim jeszcze nas zobaczyli i poznali.

Przez kolejne lata dorastania mogliśmy być dopieszczani, rozpieszczani lub wychowywani mocną reką. Mogliśmy być oczkiem w głowie rodziców lub czuliśmy się jak drzazga w oku. 

Mogliśmy przejąć ból świata naszych rodziców lub czerpać z raju ich pięknego i szczęśliwego życia.

Mogliśmy czuć się w pełni kochani i akcepetowani ale mogliśmy też czuć stale na sobie srogie spojrzenie ojca lub niezadowolenie matki.

Mogliśmy wychowywać się w niepełnej rodzinie gdzie nie spłynął na nas wzorzec zaradnego 
i kochającego ojca lub pracowitej, zawsze współczującej i kochającej matki.

Mogło być różnie a jest tak jak jest i jesteśmy tacy jacy jesteśmy, z takim poziomem akceptacji jaki nam dano w dzieciństwie plus to co sami wypracowaliśmy w czasie dojrzewania i uczenia się siebie i swoich zachowań.

Ci którzy dostali mniej niż czuli że mogli dostać odczuwać mogą żal. Swoje niespełnienie mogą przelewać na innych a ich zachowanie może być w pewnym stopniu roszczeniowe. Mogą mieć inną skalę szczęścia i potrzeby bliskości niż osoba, która wyrosła w poczuciu, że jest kochana i akceptowana taka jaką ja Bóg stworzył.  
 
Oczywiście ciężko wymagać od dziecka aby kochało się takim jakie jest i popadało
w samozachwyt gdy w domu nie czuje tego od ludzi którzy takie uczucia powinni na niego samoistnie przelewać i zaszczepić w nim miłość i poczucie bezpieczeństwa. 
Inaczej ma się jednak sprawa gdy ma się więcej niż 10 lat. Gdy nie czujemy się akceptowani "za dzieciaka" niestety pojawia się ryzyko, że możemy czuć się nieakceptowani jako dorośli ludzie. Wiąże się to z niższą samoocenę i patrzeniem na świat raczej przez szare niż kolorowe okulary.
Rozwiązanie jest chyba takie: jeśli taki człowiek w dorosłym życiu nie wypracuje sam w sobie świadomości, że jest wartościowy i piękny taki jaki jest, może całe życie podświadomie być ofiarą swojego dzieciństwa.
Nie chodzi o to aby każdemu się podobać, każdego zadowolić i aby każdy nas kochał, uwielbiał i czcił, bo prawda jest taka, że nie każdy musi nas super lubić ;) Chodzi o uświadomienie sobie, że nawet jeśli nie jesteśmy doskonali w oczach naszej rodziny i bliskich to kwestia odbierania świata i naszego życia spoczywa w naszych już tylko rękach, rękach dorosłego człowieka. 
Gdy weźmiemy odpowiedzialność za całe nasze dotychczasowe życie, ze wszystkimi naszymi zaletami i wadami, dobrymi i złymi chwilami, uczuciami adoracji i odrzucenia, to możemy bardzo dużo zmienić. Jest jeden warunek: przyjąć całą swoją historię, zaakceptować ją, pogodzić się z nią i zacząć tworzyć nowego siebie z nową historią, która będzie świadomym działaniem.
 
Każdy człowiek ma w sobie potrzebę akceptacji. Na szczęście na pokochanie siebie nigdy nie jest za późno :)


Daria :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz